Tomasz Gościewicz: Od górniczego szybu do MTB - pasja, która napędza życie
Moje życie toczy się wokół dwóch rzeczy: rodziny i… szybu górniczego SG1. Moja żona Alicja, dzieci – 8-letnia Oktawia i Michał, który ma dopiero pół roku, to moje największe szczęście. A jeśli chodzi o szyby górnicze, to SG1 zawsze był dla mnie symbolem. Wychowałem się w Jakubowie, a wieża szybu zawsze była dla mnie czymś niezwykłym. Jako chłopak marzyłem, by kiedyś pójść w ślady ojca i zjechać pod ziemię. Dziś mogę powiedzieć, że to marzenie spełniłem. Od siedmiu lat pracuję jako operator maszyn pod ziemią, a od 2022 roku jestem zatrudniony w firmie PeBeKa - na szybie SG1, w oddziale MC2, jako operator wozu odstawczego.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z MTB?
Moja kolarska przygoda rozpoczęła się od pierwszego górskiego roweru, który dostałem na komunię. Wcześniej, jak większość chłopaków, jeździłem na BMX-ie, ale rower z przerzutkami i rogami na kierownicy to była zupełnie inna historia. Otworzył mi nowe horyzonty – zacząłem jeździć więcej i dalej. Przełomowy moment nastąpił w czwartej klasie podstawówki, kiedy wygrałem szkolny wyścig, pokonując nawet starszych kolegów. Trafiłem wtedy na chwilę do szkółki kolarskiej, ale to nie trwało długo. Później odkryłem kolarstwo górskie, zwłaszcza downhill – to była prawdziwa adrenalina na każdym zakręcie! To mnie wciągnęło.
Miałem też epizod biegowy, startując w kilku półmaratonach i innych biegach, ale to rower zawsze dawał mi najwięcej radości. Po różnych próbach, wróciłem do kolarstwa i jeżdżę do dziś. Teraz próbuję zaszczepić tę pasję moim dzieciom. Chciałbym, żeby poszły choć trochę w moje ślady, choć wiem, że czasy się zmieniły. Ale to uczucie wolności na rowerze – tego im życzę najbardziej.
Skąd pomysł, by zająć się kolarstwem górskim?
Od dziecka byłem bardzo aktywny. Nie potrafiłem usiedzieć w miejscu – piłka, bieganie, a także biegi długodystansowe. Sport zawsze był ważną częścią mojego życia. Choć biegałem sporo, to jednak rower stał się moją pasją. Na dwóch kółkach czułem się najlepiej i to dawało mi największą frajdę. Niezależnie od innych aktywności, na rowerze czułem się najbardziej swobodnie.
Ile czasu w tygodniu poświęcasz na treningi?
Na treningach spędzam średnio około 10 godzin tygodniowo. Czasem, gdy sesje są intensywne, treningi trwają krócej, bo regeneracja staje się priorytetem. Odpowiedni odpoczynek po intensywnym wysiłku jest równie ważny jak sam trening, więc nie przedłużam sesji na siłę, jeśli czuję, że dałem z siebie wszystko.
Jak wygląda Twój typowy dzień przygotowań do zawodów?
Sobota to dla mnie dzień odpoczynku. Wiedząc, że w niedzielę czeka mnie wyczerpujący wysiłek, staram się spędzić ten dzień jak najbardziej relaksująco, w gronie rodziny. Robimy razem śniadanie, spacerujemy, gramy w planszówki lub oglądamy film. To dla mnie bardzo ważne, bo niedzielne zawody często zabierają mi pół dnia, a czas z rodziną jest bezcenny.
Oczywiście, przygotowuję się także do zawodów. Już od piątku staram się jeść posiłki bogate w węglowodany, żeby naładować baterie. W sobotę kontynuuję tę dietę, dbając o regenerację.
Popołudniu robię krótki trening – rozruch, trwający maksymalnie godzinę. To nie intensywny wysiłek, ale ważne, by sprawdzić sprzęt i upewnić się, że wszystko działa jak należy. Chcę uniknąć niespodzianek podczas zawodów. Wieczorem zjadam lekką kolację i kładę się spać wcześnie, by być wypoczętym na nadchodzące wyzwanie.
Od ilu lat bierzesz udział w zawodach MTB?
Moja przygoda z maratonami MTB rozpoczęła się w 2012 roku. Pamiętam swój pierwszy start w Obiszowie, jakby to było wczoraj. Od tego czasu regularnie startowałem – od wiosny do jesieni, co dwa tygodnie, a czasem nawet co tydzień. To była niesamowita frajda! Miałem co prawda kilka lat przerwy, ale brakowało mi tej adrenaliny, więc wróciłem do rywalizacji z wielką radością.
Jakie były Twoje największe sukcesy i momenty, które szczególnie zapadły Ci w pamięć?
Mam na swoim koncie kilka sukcesów, z których jestem naprawdę dumny. Kilka razy stanąłem na podium MTB Bycza Góra, a raz wygrałem maraton, zajmując pierwsze miejsce w klasyfikacji Open. Zająłem też kilka drugich i trzecich miejsc. W 2024 roku udało mi się zdobyć szóste miejsce w klasyfikacji generalnej Kaczmarek Electric MTB, co również uważam za ogromne osiągnięcie. I oczywiście każda ukończona impreza, zwłaszcza te najtrudniejsze maratony, daje mi ogromną satysfakcję.
Masz jakiś start, z którego jesteś szczególnie dumny?
Bez wątpienia największym moim sukcesem w maratonach kolarskich jest udział w etapowym wyścigu Bike Adventure w 2016 roku. To było niesamowite doświadczenie! Cztery etapy, dzień po dniu, każdy o dystansie od 50 do 70 kilometrów, z przewyższeniami od 1500 do 2000 metrów. To był bardzo bolesny, ale i niezapomniany wyścig. Ukończenie takiego maratonu to ogromny wyczyn, a start na dystansie PRO to dla mnie wielki sukces.
Jak udaje Ci się łączyć pasję z pracą zawodową?
Moja pasja do MTB to nie tylko hobby, to styl życia, który wpływa na moją pracę jako operator maszyn pod ziemią. Wytrzymałość i kondycja, które buduję na rowerze, są nieocenione w pracy w kopalni, gdzie warunki bywają trudne. Po intensywnym dniu w kopalni czuję podobne zmęczenie jak po wymagającej trasie rowerowej, ale i satysfakcję. Kolarstwo uczy mnie koncentracji, determinacji i radzenia sobie z trudnościami, co przydaje się również w mojej pracy.
W jaki sposób serwisujesz swój rower?
Zdecydowaną większość prac serwisowych wykonuję sam. Jeśli chodzi o proste konserwacje, nie mam z tym problemu. Jednak w przypadku bardziej skomplikowanych napraw, jak zawieszenie czy hydraulika, oddaję rower do specjalistów. Mój rower jest dosyć skomplikowana „maszyna”, więc wolę, by profesjonalista zajął się tym, co wymaga precyzyjnego podejścia.
Bywa, że niektórym bliskim nam przedmiotom nadajemy imiona. Czy Twój rower ma takie imię?
To może brzmieć dziwnie, ale tak – miałem kiedyś rower, któremu nadałem imię. Był to mój zjazdowy rumak do downhillu, Giant Glory. Nazwałem go Gloria. To był prawdziwy potwór – zawieszenie, które mogłoby połknąć mniejsze samochody! Czasem czułem się na nim jak na dwukołowym czołgu. Adrenalina, którą dawał, była jednak tego warta!
Jakie masz plany startowe na ten sezon?
W tym roku moje plany kolarskie rozgrzewają mnie już w zasadzie od zimy! Już na początku sezonu czułem się mocny jak nigdy, bo zimą ciężko pracowałem nad formą. W sezonie zamierzam rywalizować w trzech cyklach: Bike Maraton, Solid MTB i Kaczmarek Electric MTB. Moim głównym celem jest walka o klasyfikację generalną w Kaczmarek Electric MTB i Solid MTB. Na pewno będzie to intensywny sezon, ale czuję się gotowy na wszystko.
Czy myślisz o udziale w jakimś większym, międzynarodowym wyścigu?
Moim kolarskim marzeniem jest start w Mediterranean Epic w Hiszpanii. Cztery etapy w prawdziwych górach, po 70-80 km z przewyższeniami – to brzmi jak prawdziwa epicka przygoda! Już sama myśl o tym wyścigu sprawia, że czuję dreszczyk emocji. Mam nadzieję, że kiedyś stanę na starcie tego wyścigu.
