19 lip 2022

O przesuwaniu i przełamywaniu swoich granic - wywiad z Konradem Wolszczakiem

Kiedyś komputer miał rozmiar kilkutonowej szafy, a ludziom nie mieściło się w głowie, że mógłby odgrywać tak ważna rolę w ich codziennym życiu, jak dzisiaj. Edison wykonywał tysiące prób, zanim odkrył żarówkę. Nie ma rzeczy niemożliwych, szczególnie dla ludzi doskonale zmotywowanych! Nie od dziś wiadomo, że sport kształtuje charakter. Tryb życia sportowca, osoby trenującej regularnie, szykującej się do udziału w biegu lub maratonie wymaga wielu wyrzeczeń. Rola motywacji jest kluczowa w sporcie, stanowi podstawę osiąganych efektów. Dzięki niej jesteśmy gotowi do ciężkiej pracy, do pokonania swoich słabości i zaprezentowania możliwości, pomimo zmęczenia czy bólu. O górnikach PeBeKa mówi się, że są twardzi i wytrzymali, nie boją się ani wysokich temperatur ani ciężkiej pracy, bo często pracują w najtrudniejszych warunkach przygotowując wyrobiska do eksploatacji. Mimo zmęczenia po pracy wielu z nich znajduje w sobie motywację do dalszego przekraczania granic swojej wytrzymałości i możliwości fizycznych swojego organizmu. Dzięki jednostkom, które znajdują  w sobie tę siłę, każdy z nas może zainspirować się do działania, o jakim dotąd nie myślał…

Serdecznie zapraszamy do lektury wywiadu z Konradem Wolszczakiem, Sztygarem oddziału urządzeń elektrycznych pod ziemią w PeBeKa, który w miniony weekend ukończył Biegu 7 szczytów na dystansie 240 km  w ramach Dolnośląskiego Festiwali Biegów Górskich na trasie: Lądek Zdrój- Śnieżnik- Spalona- Jamrozowa Polana- Kudowa- Szczeliniec Wlk.- Wilcza Przełęcz- Bardo- Lądek Zdrój.

Trudno sobie wyobrazić jak to jest biec niemal bez przerwy przez ponad dwie doby… Jakie to doświadczenie? 

Niektórzy nazywają dystans 240 km po górach zabójczym. Faktycznie człowiek musi walczyć z bólem mięśni, zmęczeniem, sennością, pragnieniem… Oficjalny limit czasu to 52 godziny. Na starcie wszyscy są pełni radości i emocji. Z czasem ten entuzjazm gaśnie, zwłaszcza, gdy tak jak teraz, pomiędzy 10-tym a 30-tym kilometrem zastała nas burza… Na trasie były trzy punkty, gdzie można było wymienić zużyte lub niepotrzebne juz rzeczy na nowe, które organizator dostarczał w ustalone miejsce, czyli tzw. przepaki. Punkty te były oddalone od siebie od 12 do 26 km. W każdym z nich dostępne były też: woda i izotoniki, arbuzy, cola, kabanosy czy ciepły posiłek. Na mecie, mimo późnej godziny wciąż czekali ludzie, którzy wręczyli mi szampana, piwo, sami zdjęli chip od pomiaru czasu z buta i wyciągnęli tracker GPS z plecaka. Naprawdę atmosfera na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich jest na najwyższym poziomie. Całe miasto przez cztery dni żyje tą imprezą.

* przepaki- rzeczy potrzebne na danym etapie zawodów, należące do zawodnika, takie jak zapasowe buty, ubrania, skarpety, latarki, bidony z napojami, jedzenie, które można sobie wcześniej przygotować. Zgodnie z regulaminem biegu dozwolone były 3 worki o pojemności 60 l i wadze 3 kg na osobę. Dzięki temu zawodnik nie musiał dzwigać niepotrzebnych juz przedmiotów na całej trasie.

Co należy zabrać ze sobą w trasę?

Przede wszystkim wyposażenie wskazane przez organizatora: kurtka przeciwwiatrowa, czapka lub chusta, folia izotermiczna (srebrno-złoty koc ratunkowy), dowód osobisty i latarka. Poza tym rękawiczki, 4 pary butów i skarpet oraz kije trekkingowe, które są wielce pomocne przy podchodzeniu pod górę. Suma przewyższeń na trasie wyniosła prawie 8000 m - czyli dla zobrazowania - osiem razy na Śnieżkę z centrum Karpacza. Dodatkowo dobrze mieć coś do jedzenia jak: żele, batony, rodzynki, orzechy, kabanosy i naturalny izotonik zrobiony na bazie miodu, cytryny i soli. Nie można dopuścić, by zgłodnieć lub opaść z sił. Organizm może już się nie podnieść po wyczerpaniu zapasów energii.

Jak się dobrze przygotować do takich zawodów?

Stopień trudności tego biegu może odzwierciedlić fakt, że na 343 osoby, które wystartowały, na metę dobiegło tylko 117. Trasę znałem, gdyż każdą z dwóch części przebiegłem już po dwa razy. Teraz trzeba było to zrobić „na raz”. W ramach przygotowań jeździłem w pobliskie góry, wziąłem udział w zawodach 24h w Rawiczu po pętli 2,8 km, z wynikiem 140 km, wystartowałem też w półmaratonie Sowiogórskim, który był ostateczną próbą przed zawodami.

Czy jakiś element ekwipunku „dał ci popalić”?

Tylko z winy mojego własnego roztargnienia. Na „przepak” zapomniałem wrzucić skarpety i po zmianie ubrań musiałem następne 17 km biec w mokrych. A z ostatniego punktu wybiegłem bez latarki i końcówkę biegłem przy latarce telefonu kolegi, bo mój miał już 7% baterii.

Co się dzieje w głowie zawodnika? Jak się motywujesz do dalszego biegu mimo zmęczenia?

Chęć walki była do końca, sił do biegania też starczyło. Przy takim dystansie biegnie się z górki i po płaskim, a pod górę- po prostu idzie. Mimo, że bałem się tego, że sen mnie złamie w najmniej odpowiednim momencie, to udało się całość zrobić z zaledwie dwudziestominutową drzemką. Choć to, co ludzki umysł potrafi wyczyniać przy takim wysiłku i czasie bez snu jest nie do opisania! Halucynacje, dziwne myśli, utrata orientacji... Tuz przed metą halucynacje zaczęły utrudniać zadanie. Zacząłem widzieć w lesie różne postacie, pojazdy, budynki... Pod koniec straciłem orientację. Stojąc przy znakach, które wyznaczają drogę do mety byłem przekonany, że zabłądziłem i szukałem drogi po GPS. Fascynujące, choć trochę przerażające uczucie… W chwili obecnej podzielam zdanie mojej żony i preferuję morze  (śmiech!).

 

O przesuwaniu i przełamywaniu swoich granic - wywiad z Konradem Wolszczakiem